16 paź 2015

Rozdział 2

Jechałem z zupełnie obcą kobietą moim autem. Przez chwilę zastanawiałem się gdzie ją zabrać, ponieważ mimo wszystko nie wiem na co się pisałem, zabierając ją ze sobą. Zabrać ją do mieszkania, czy do hotelu? To pytanie nurtowało mnie przez dłuższy czas, gdy wreszcie zdecydowałem. Zaparkowałem pod swoim domem, który nie był zbyt luksusowo urządzony z racji tego, że przez pół życia mieszkałem sam i nie miałem dla kogo go urządzać. Przypadkowo lądującym tu kobietom, nigdy nie przeszkadzał bałagan, co szczerze mówiąc satysfakcjonowało mnie. Nie lubiłem sprzątać od kiedy pamiętam.. Typowy mężczyzna. Wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się w stronę drzwi wejściowych. Przepuściłem ją przodem, cóż jestem facetem, ale nie świnią. Poprosiłem ją by rozgościła się w moim salonie, a ona zrobiła to niepewnie. Wyglądała na przerażoną i gotową uciec gdyby nie to, że blokowało ją coś o czym miałem zamiar za moment się dowiedzieć.
- Uspokój się i usiądź.. Chcesz coś do picia? Coś do jedzenia? Cokolwiek? – spytałem przerywając niezręczną ciszę.
Nie odezwała się, ani razu od czasu gdy pojawiła się w moim biurze. Szczerze mówiąc, nie znałem nawet jej imienia.
- Wodę poproszę, jeśli to nie problem – powiedziała cicho, siadając na czarnym skórzanym fotelu.

Okej pani niemowo, jestem dziś do twoich usług. Nalałem do szklanki to o co prosiła i podałem jej. Chciałem usiąść na fotelu naprzeciwko niej, ale naruszanie jej osobistej przestrzeni byłoby w tej sytuacji dziwne. Zająłem więc kanapę i przyglądałem się jej siorbiącej picie ze szklanki. Była dziwna, cholernie dziwna jeśli mogę przyznać. Chęć poznania jej historii i dowiedzenie się czegokolwiek o niej wręcz rozrywała mnie od środka, więc postanowiłem działać.
- Skoro już tu jesteś – zacząłem – Może przedstawisz mi się?
Uśmiechnąłem się do niej zachęcająco i pochyliłem się lekko w przód. Odstawiła swój napój na szklany stolik i przetarła nerwowo twarz. Nie chciała nic mówić? Najpierw niemal błagała mnie bym ją ze sobą zabrał, a teraz milczy? Nigdy nie byłem w tak niekomfortowej sytuacji.
- Summer, jestem Summer Sky Holland. Wiem na co ci to wygląda, a sumie pewnie nie wiesz, ale uwierz mi. Zazwyczaj nie proszę nieznajomych o to by zabrali mnie do siebie do domu. – oznajmiła
Westchnąłem głośno. Podoba mi się jej imię.
- Możesz mi chociaż powiedzieć co się stało? – spytałem – Dlaczego  przed nim uciekasz? Nie zrozum mnie źle, ale zadzwonił do mnie jakiś facet, który zdecydował się zapłacić dwa razy tyle co zwykle. To nie zdarza się na co dzień. Jakąś chwilę później pojawiłaś się ty i zażądałaś wyjątkowej przysługi. Nie ukrywam, że jestem odrobinę zdezorientowany.
Wyglądała na równie zmieszaną jak ja kiedy wypowiedziałem swoje słowa. Przenosiła swój wzrok raz w dół, raz w górę jakby nie mogła znaleźć w głowie odpowiednich słów. Miałem w tym momencie trochę czasu by jej się przyjrzeć. Była ładna, naprawdę ładna. Lubiłem dziewczyny tego typu, jej ciało nie było do końca odkryte dla moich podstępnych oczu, ale mogłem zauważyć, że była szczupła i wysportowana. Wszystko co w kobiecie uwielbiam.
- To naprawdę  nie ma znaczenia. Postaram się zniknąć z twojego życia już jutro rano. O nic się nie martw, to jednorazowa przysługa. – zlekceważyła każde pytanie jakie jej zadałem
Z moich ust po raz kolejny wydobył się głośny wydech. Nawet nie wiem co robić w takiej sytuacji. W moim mieszkaniu kobiety znajdowały się tylko w jednym celu. Nigdy nie musiałem zagadywać dziewczyny, to one zawsze zagadywały do mnie.
- Jeśli nie chcesz nic mówić, rozumiem. Chłopak musiał być na serio brzydki, że uciekłaś od niego. – zaśmiałem się cicho
Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że jej twarz jest równie rozbawiona jak moja. Udało mi się rozśmieszyć panią „ nie powiem nic z wyjątkiem swojego imienia”. Nieźle stary, musisz być świetny.
- Skoro ty znasz moje imię wypadałoby mi poznać i twoje. W pewnym sensie uratowałeś mnie, więc chcę wiedzieć przynajmniej jak się nazywasz – uniosła nieco brwi, a jej wyraz twarzy zmienił się na nieco pewniejszy.
Moje imię będzie prawdopodobnie jedyną prawdziwą rzeczą jaką jej powiem. Skoro ona ukrywa swoją historie przede mną, to dlaczego miałbym zdradzać jej jakiekolwiek informacje o sobie.
- Nazywam się Justin Drew Bieber. Miło mi cię poznać Summer –  powiedziałem i wyciągnąłem swoją dłoń w jej stronę.
Z chęcią wysunęła swoją dłoń i uścisnęła ja wraz z moją. Jej była chłodna, a moja była wręcz gorąca porównując temperaturę naszych ciał. Cholera, zupełnie zapomniałem, że mogłaby zmarznąć. Osobiście zazwyczaj chodzę bez koszulki i ludzie nazywają mnie gorącym nie tylko ze względu na mój wygląd. Po prostu nigdy w sumie nie jest mi zimno.
- Jest ci zimno? – spytałem
Po chwili wahania, przytaknęła głową rumieniąc się odrobinę.
- Co ty na to by wziąć prysznic i położyć się do łóżka? Mógłbym dać ci swoje ubrania, chociaż na dzisiaj- zaproponowałem i wstałem z miejsca na którym siedziałem. – Zaraz wrócę, spoko?
Przez ten moment, który zdążyłem z nią przeżyć przyzwyczaiłem się do tego, że nie odpowiada na wiele pytań jakie jej zadaję, więc nie oczekując odpowiedzi zrobiłem to co zrobić miałem. Wszedłem na górę w poszukiwaniu ubrań, jakie mogłem jej dać. Przeszukałem szafkę z koszulkami i wyciągnąłem jedną z najmniejszych. Gdybym pozwalał zostawiać tu swoim przypadkowym dziewczynom swoje ciuchy, pewnie miałbym cokolwiek dla niej, ale gdyby je tu zostawiały nigdy by się nie odczepiły. Znalazłem też swoje stare za małe spodenki do koszykówki. Zastanawiałem się nad daniem jej jednej pary bokserek. To będzie dziwne kiedy dam jej swoją własną bieliznę. Jednak zaryzykowałem i położyłem najmniejszą parę tuż obok ciuchów jakie przygotowałem.
Zszedłem na dół moment później by ją zawołać i zobaczyłem ją oglądającą obrazy na mojej ścianie. Lubię sztukę, chociaż kompletnie się na niej nie znam.
- Podobają ci się – zagadałem, mimo tego, że nie chciałem jej wcale przeszkadzać
Odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak, są świetne. Zwłaszcza ten jeden – pokazała palcem na jeden z najbardziej nietypowych obrazów jakie miałem.
Gdyby tylko wiedziała co on oznacza.
- Tak, też go lubię. Myślę, że autor miał wiele wspólnego ze mną. – odpowiedziałem i zachichotałem cicho.
Niech tylko nie pyta co twórca dzieła miał na myśli, inaczej biedna dziewczyna spali się ze wstydu.
- Wiesz co on oznacza? Myślałam, że to kompletna abstrakcja. – stwierdziła zahipnotyzowana.
Cholera, dawno nie widziałem tak zaintrygowanej osoby sztuką jak ja.
- Cóż, widzisz te zielone tło? – spytałem – Oznacza ono pieniądze. To czerwone tło oznacza seks, a czarne śmierć. Kocham i jedno i drugie, a oba któregoś dnia doprowadzą mnie na samo dno. Szczerze mówiąc ten obraz to moje odzwierciedlenie.
- Chyba już nie podoba mi się tak bardzo. Stracił jakikolwiek sens – zaśmiała się głośno i odwróciła w moją stronę.
Górowałem nad nią i pozycja w jakiej się znaleźliśmy nie była dla mnie dość komfortowa. Praktycznie przylegałem do niej całym ciałem. Widać było, że również ją to speszyło więc odsunąłem się na bok i wskazałem ręką na schody do góry.
- Pierwszy pokój, drugie drzwi od lewej. Tam znajduję się moja sypialnia, w środku jest łazienka. Ufam, że się nie zgubisz. Zostawiłem dla ciebie swoje ciuchy na łóżku. Mam nadzieję, że się w nich nie utopisz. – oznajmiłem i usiadłem na kanapie, włączając przy okazji telewizor.
Czas na moje wieczorne piwo.
Kiedy zniknęła poczułem się o wiele luźniej. Jak już mówiłem, nie byłem przyzwyczajony do ludzi w moich progach. Oglądałem telewizję i czekałem, aż wróci z góry. Zajęło jej to sporo czasu zanim wróciła do mnie. Schodziła po schodach z taką gracją, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. W nieco za dużych ciuchach wyglądała na jeszcze drobniejszą niż była. Zaczynałem się zastanawiać czy nie wykorzystać tego, że ładna kobieta znajduję się w moim mieszkaniu, ale po chwili namysłu zrezygnowałem.
- Uhm…Gdzie będę spała? – spytała
Pozwolić jej spać w łóżku, czy kazać jej gnieść się na niewygodnej kanapie? Zdecydowałem się jednak nie spoufalać się z nią zbyt mocno i pozostawić jej tylko mało wygodne miejsce. To tylko jedna noc, jakoś da sobie radę.
- Tutaj – poklepałem ręką miejsce, na którym siedziałem.
Przyniosłem jej koce i inne potrzebne rzeczy do spania. Nie wiedziałem zupełnie co teraz zrobić, więc pożegnałem się z nią tylko słowem dobranoc i poszedłem spać do siebie.
Obudziły mnie głośne krzyki. Uniosłem głowę do góry i spojrzałem na zegar stojący na moim biurku. Jest pieprzona trzecia nad ranem, kurwa co się dzieje. Zobaczyłem nad sobą ciało dziewczyny, którą przygarnąłem. Z jej ust wydobywało się mnóstwo słów, których nie mogłem załapać do końca przez to, że mówiła za szybko i było zbyt wcześnie.
- Powoli, powoli. Co się stało? – podrapałem się po głowie i oparłem się łokciami z tyłu dla lepszej równowagi.

- On tu jedzie Justin. On tu zaraz będzie, musimy uciekać….

____
2 ROZDZIAŁ JUŻ ZA NAMI!
Co sądzicie? Piszcie w komentarzu :)